sobota, 7 czerwca 2014

olej z pestek arbuza [watermelon seed oil]

[English version below]

od jakiegoś czasu bardziej interesuję się kosmetykami (coraz częściej naturalnymi) i, ogólnie mówiąc, zdrowym stylem życia. bez dalszych wstępów przedstawiam Wam pewien produkt kosmetyczny, który: 
- jest odpowiedni do wszystkich typów skóry
- nawilża jak krem 
- składa się w 100% z naturalnych składników
- jest wydajny i niedrogi
tak, on istnieje! to olej z pestek arbuza.

źródło/ source: zrobsobiekrem.pl


naturalne oleje poleciła mi koleżanka, kiedy opowiadałam jej o pielęgnacji twarzy, na którą poszłam, i o naturalnych (i oczywiście drogich) kosmetykach, które proponowała mi kosmetyczka. zajrzałam na stronę internetową sklepu, przejrzałam oleje. w internecie jest naprawdę szeroki wybór, można znaleźć wiele olei o różnym działaniu, ceny są przystępne, mamy gwarancję, że nie wsmarowujemy w twarz parabenów, parafiny, Bóg jeden wie, czego jeszcze (nie wiedziałam tego wcześniej, ale większość kremów zawiera parafinę, która zatyka pory i pozostawia na skórze tłusty film). oczywiście na początku byłam trochę sceptyczna, bo spodziewałam się czegoś o konsystencji oleju kuchennego, ale na szczęście bardzo się pomyliłam :)

żeby nie przedłużać, szybciutko wypunktuję zalety tego oleju [źródła: mądrości internetowe poparte moimi spostrzeżeniami]:
- nawilża, i to nie gorzej niż kremy
- zawiera kwasy tłuszczowe, które pomagają utrzymać elastyczność skóry
- nie zatyka porów
- jest lekki, wchłania się, nie zostawia tłustej warstwy na skórze (mimo to nie smaruję się nim rano pod makijaż)
- ma długą datę przydatności do spożycia (moja buteleczka - około roku)
- jest wydajny, bo do posmarowania twarzy wystarczą 2-3 krople
- jest tani, na pewno tańszy niż kremy! za 30 ml zapłaciłam w sklepie internetowym 6,75 zł
- wyprodukowano go z naturalnych składników - bez parafiny, parabenów, innych paskudztw
- moja własna obserwacja: od kiedy używam tego oleju, moja twarz o wiele mniej przetłuszcza się i błyszczy, niż kiedy używałam kremów, nawet tych lekkich i niezbyt tłustych
- według internetu (hm, to nie brzmi dobrze) ten olej można stosować przy każdym typie cery, nawet przy tłustej

nie zauważyłam wad tego oleju, trochę uciążliwe może być trzymanie go w lodówce zamiast z innymi kosmetykami (niestety tak trzeba, żeby zachować świeżość). jest jeszcze kwestia kupna, chyba trzeba zamówić przez internet, więc dochodzą koszty dostawy.

lepiej wybierać oleje naturalne, nie te rafinowane, bo rafinacja może wpływać na ich właściwości, ale podobno w przypadku oleju z pestek arbuza (którego głównym zadaniem jest nawilżanie) nie ma to większego znaczenia.

mam nadzieję, że nakłonię Was do zastanowienia się nad produktami naturalnymi jako alternatywą dla kremów :)

źródła: zrobsobiekrem.pl, Wikipedia [po angielsku]



ENGLISH VERSION

for some time I'm interested in cosmetics and, generally speaking, healthy living. I would like to share with you my new discovery: a product that...
- is effective with all skin types
- moisturises like a cream
- is 100% natural
- is efficient and cheap
yes, it does exist! it's watermelon seed oil.

źródło/ source: zrobsobiekrem.pl

when I told my friend about natural (and expensive) cosmetics that a beautician showed me, she recommended me natural oils. I checked the online shop she had mentioned, I looked through those oils. online shops offer a great variety of oils, you can find products for different skin types and with different effects, all of them are affordable and you can be sure you don't rub parabens and paraffin into your face (I didn't know that before, but most creams contain paraffin that blocks pores and leaves an oily film). of course, I was sceptical at the beginning, I expected something with consistency of cooking oil, but fortunately I was wrong :)

I'll point out the advantages of the watermelon seed oil [source: the internet and my own observations]:
- it moisturises as good as creams
- it cointains oleic acids that make skin elastic
- it doesn't block pores
- it's light and it's easily absorbed in the skin, it doesn't leave an oily film (however, I don't use it in the morning)
- it doesn't expire quickly (my bottle's expiry date is 2015)
- it's efficient because you only need to apply 2-3 drops
- it's much cheaper than creams! I paid 6.75 PLN (less than 2 EUR) for 30 millilitres
- it's made of natural ingredients, it doesn't contain paraffin, parabens and other harmful substances
- my own conclusion: my skin produces less sebum since I started using this oil
- according to the internet (well, it doesn't sound good) this oil may be used with all skin types

I haven't noticed any disadvantages of watermelon seed oil. it's a bit troublesome that it must be kept in the fridge (it's a must to keep it fresh). I don't know if you can buy it in normal shops abroad, I had to order it per internet.

it's advisable to choose natural oils instead of refined ones because the process of refining can affect the properties of the product, but it's not that important in this case because it doesn't affect the moisturisation.

I hope I'll make you consider using natural products as an alternative to creams :)

sources: zrobsobiekrem.pl [Polish], Wikipedia [English]

niedziela, 11 maja 2014

"Imigrantka" ["The Immigrant"]

[English version below]

chcę podzielić się z Wami filmem, który obejrzałam kilka dni temu w kinie: Imigrantka (reż. James Gray).

źródło/ source: en.wikipedia.org



najpierw trailerkrótkie streszczenie




nie muszę pisać zbyt wiele, bo trailer dużo zdradza, a sama fabuła nie jest szczególnie skomplikowana. akcja toczy się w latach 20. w Stanach. dwie młode Polki, Ewa Cybulska (Marion Cotillard) i jej siostra Magda, przyjeżdżają do Ameryki. chora na gruźlicę Magda zostaje poddana kwarantannie na wyspie Ellis, a Ewa ma zostać deportowana, ponieważ jest samotną kobietą, a rodzina, którą podała w formularzu, nie przyjechała, by ją odebrać. wtedy jednak Bruno Weiss (Joaquin Phoenix) wydostaje ją z wyspy, przyjmuje ją pod swój dach i oferuje pracę w swoim teatrze o charakterze, rzekłabym, erotycznym. tam Ewa poznaje magika Orlando (Jeremy Renner), który zachowuje się jak lekkoduch i błazen, ale jest bardzo ciepłą i pozytywną osobą. jako że trailer pokazuje naprawdę dużo, pozwolę sobie jeszcze dodać, że Bruno i Orlando będą rywalizować o Ewę.

ocena:
wielka niespodzianka dla nas, Polaków: dużo dialogów po polsku! ogromne brawa dla Marion Cotillard i innych aktorów (wśród nich tylko jedna Polka). mówili oczywiście z akcentem, ale wyszło naprawdę zgrabnie.
film jest ładny - w sensie estetycznym, przypomina starą fotografię. nie mogę też nie wspomnieć o przepięknej Marion. fabuła jest nieskomplikowana, ale nie uznałabym tego za minus, bo to nie film akcji, nie potrzeba tu fajerwerków. prostota pozwala skupić się na sytuacji bohaterki. historia zgodnie z oczekiwaniami jest smutna, wzruszająca, mnie się całkiem podobała, ale to kwestia indywidualna. ogólnie rzecz ujmując, miło spędziłam czas. 
potem jednak przyszła mi do głowy pewna myśl: ten film w stu procentach potwierdza zachodnie stereotypy na temat Polaków. Polka wyjeżdża za granicę, szuka tam pracy, ląduje w półświatku przestępczym i kończy jako prostytutka. jest biedna, kradnie pieniądze. jest piękna (najpiękniejsza w całym filmie), mężczyźni ją uwielbiają i rywalizują o nią. jest bardzo religijna, modli się, chodzi do kościoła. najważniejsza jest dla niej rodzina, bo sprzedaje swoje ciało, by uzbierać pieniądze na nielegalne wwiezienie jej do Stanów. zdaję sobie sprawę, że być może takie były realia, ale widzę tu jeden wielki stereotyp.
w Internecie widzę głównie krytyczne opinie, średnia ocena na Filmwebie to 5.6/10, Internet nie poleca. ale ja będę ostrożniejsza w krytyce i powiem, że nie żałuję, że obejrzałam Imigrantkę




[ENGLISH VERSION]

I want to share with you my impressions of the film The Immigrant by James Gray.

first - the trailer and a short summary:



I don't have to write too much because the trailer reveals a lot and the story is not really complicated. the action of the film is set in the United States in the twenties. two young Poles, Ewa (Marion Cotillard) and her sister Magda, come to America. Magda has to be in quarantine on the Ellis Island for some time because of tuberculosis, Ewa is liable to deportation because she's a single woman and her family in America hasn't shown up to pick her up. then Bruno Weiss (Joaquin Phoenix) gets her out of the island, takes her in and offers her a job in his theatre (an erotic one, I'd say). there Ewa meets Orlando the Magician (Jeremy Renner) who behaves like a happy-go-lucky person and a clown, but he's friendly, enthusiastic and optimistic. you have probably noticed it in the trailer, so I'll add that Bruno and Orlando are both interested in Ewa.


evaluation:
surprise: many dialogues in Polish! thunderous applause for Marion Cotillard and other actors (only one of them was Polish). of course they had foreign accents, but all in all they went well.
the film is pretty - I mean the aesthetics, it looks like an old photography. not to mention the beautiful Marion. the plot is not complicated, but I wouldn't consider it a disadvantage. it's not an action film, there's no need for fireworks, the simplicity helps us focus on the situation of the main character. the story is (as we can expect) sad and touching, I quite liked it, but it's a matter of taste. generally speaking, I had a good time watching it.
soon afterwards, a new thought crossed my mind: the film confirms the western stereotype of Poles. a young Polish woman goes abroad, she looks for a job, she ends up working as a prostitute. she's poor and steals money. she's beautiful (the most beaufitul woman in the film) and men fall for her. she's very religious, prays, goes to church. her family is so important to her that she sells her body to earn money and get her sister out of the Ellis Island. I understand that the realities may have looked like this, but I still see a stereotypical image of a Pole.
I can see mostly negative opinions on the Internet, the rating on IMDb is 6.6/10, the Internet doesn't approve of the film. I'll be cautious when it comes to criticising and I'll say that I don't regret having seen The Immigrant.

sobota, 3 maja 2014

prawie jak kampanie społeczne [almost like social campaigns]

witam ponownie na moim skromnym blogu. to niesamowite, że wciąż tu wracam, ale czasem znajduję coś, czym chciałabym się podzielić - na przykład te reklamy. okazuje się, że w Internecie jest coś oprócz śmiesznych kotów. pierwszy filmik to tajska reklama, nie wiem, co ma wspólnego z ubezpieczeniem na życie, ale sam filmik jest wzruszający i aż pomyślałam o tym, co dobrego mogłabym zrobić. oczywiście nie zamierzam dzielić się pieniędzmi z żebrzącymi na ulicach, ale czasem odrobina wysiłku może znaczyć wiele dla drugiej osoby. z drugiej strony muszę przyznać, że filmik przedstawia w zbyt pozytywny sposób ludzkie reakcje. niestety często zdarza się, że inni nie doceniają naszych wysiłków, wtedy nie dostajemy w zamian emocji, jak bohater reklamy. niewdzięczność zniechęca mnie do pomagania. oczywiście nie robię tego, żeby ktoś wychwalał mnie pod niebiosa, ale nie chcę też, by brano mnie za pewnik. w każdym razie spot jest naprawdę piękny i wzruszający.

hi there! it's amazing that I keep returning here like a boomerang, but that's just me - sometimes I have something worth sharing, like these videos. apparently there is something on the Internet apart from funny cats etc. the first one is a Thai commercial. I can't see any relation to life insurance, but the spot is really heart-warming and it makes me think about good things I could do. of course I won't give money to beggars in the streets because I have my own expenses, but sometimes a little effort means a whole lot to someone else. however, this spot is way too positive about the attitude of people who are helped! it happens in the real life that some people don't appreciate our efforts and, contrary to the man in the video, we don't get emotions, we get literally nothing. the ingratitude stops me from helping the others. of course, I don't help to be praised to the skies, but I don't want to be taken for granted. anyway, the video is beautiful and touching.






drugi filmik, również reklama, dotyczy "najcięższej pracy świata". pewna agencja w Bostonie stworzyła fałszywe miejsce pracy i przeprowadziła rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami. praca jest niezwykle ciężka: prawie 20 godzin dziennie, wymagane wysokie kwalifikacje (z zakesu medycyny, psychologii, sztuki kulinarnej), żadnych wakacji ani dni wolnych, ciągłe stanie lub schylanie się, i tak dalej. najpierw pomyślałam, że chodzi o sytuację na rynku pracy (nie zdziwię się, jeśli w przyszłości będziemy musieli pracować jak roboty), ale jednak nie! nie powiem, o co chodzi, pozwólcie się zaskoczyć!

the second video is a commercial, too. it concerns "world's taughest job". an agency in Boston created a fake job and interviewed some candidates. the job is extremely difficult: almost 20 hours per day, high qualifications required (for example in medicine, psychology and culinary arts), no holidays, most of time standing or bending, and so on. at first I thought it referred to the present situation of the labour market - I really won't be surprised if we have to work like robots in the future - but, surprisingly, no! I won't tell you more, let the video surprise you!






ostatni filmik, również reklama, porusza temat szufladkowania kobiet. nie jestem zwolenniczką feminizmu i nigdy nie spodziewałam się, że to powiem, ale w tym roku zauważyłam pewne oznaki bycia dyskryminowaną ze względu na ładną buzię i blond loki. niektórzy z moich prowadzących płci męskiej na uczelni nie traktowali mnie poważnie, przynajmniej do momentu, kiedy udowodniłam, że mam coś w głowie - wtedy sytuacja wracała do normalności. oczywiście nie mam zamiaru generalizować, tylko niektórzy mężczyźni się tak zachowują, inni doceniają swoje studentki/współpracownice. inna oznaka dyskryminacji, którą zauważyłam, to padające z ust mężczyzn (zarówno singli, jak i w związkach) pytanie: "dlaczego dalej jesteś singlem?". nie rozumiem ich zaskoczenia. w średniowieczu dwudziestojednoletnia panna była już naprawdę starą panną i sytuacja stawała się problematyczna, ale czasy się zmieniły i mój status związku to moja decyzja. nie mam problemu z byciem singielką, to mój wybór i nie znaczy to, że coś ze mną nie tak. co więcej, idę o zakład, że nikt nie pyta dwudziestojednoletnich osób płci męskiej, dlaczego się z nikim nie spotykają. mężczyźni na całym świecie, musicie przyjąć do wiadomości, że bycie singielką to nie wada!

the last video, also commercial, refers to labels against women.  I'm not a big fan of feminism and I never expected myself to say it, but this year I've noticed some signs of being discriminated because of being a pretty blonde with curls. some male doctors at university used to treat me not seriously, at least until I proved I was smart, too (then everything went back to normal). of course, I don't want to generalise! only some men behave this way, and there are others who appreciate their female students/employees. another thing I've noticed is being asked a question (always by men, both single or in relationships): "why are you still single?" I don't understand why they are so surprised, in the Middle Ages it was a disaster to be 21 and single, but the times have changed and my relationship status is my own decision. I'm not ashamed of being single, it's my choice and it doesn't mean I'm weird. what's more, I bet that nobody asks a 21-year-old man why he is single. men in the whole world, you have to face the fact that being single is not a defect!






podsumowując, zdziwiłam się, że niektóre reklamy komercyjne zaczynają przypominać kampanie społeczne. mam nadzieję, że te filmiki się Wam spodobają, a może wywołają osobistą reakcję (jak w moim przypadku szufladkowanie kobiet) i zechcecie się nią podzielić?

to sum up, I'm surprised that some commercials start to look like social campaigns. I hope you'll enjoy the videos, and maybe they'll cause a personal reaction (like labels against women in my case) and you'll feel like sharing your opinion?