Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda [fashion]. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda [fashion]. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 grudnia 2013

prezenty świąteczne? żaden problem! [Christmas gifts? no problem!]

coś mi się wydaje, że czas na tego typu posty był co najmniej tydzień temu, ale i tak spróbuję coś napisać :) dawanie prezentów jest dla mnie bardzo ekscytujące, najpierw długo myślę, obserwuję tych, którym chcę coś dać, potem chodzę po sklepach, wybieram, kupuję, pakuję, udaję przed młodszą siostrą, że nie wiem co będzie pod choinką :) przedstawiam Wam (bardzo krótką, bo i rodzina nie jakaś bardzo liczna) listę moich tegorocznych faworytów, jeśli chodzi o prezenty dla najbliższych.

somehow I think I should have written this post at least a week ago, but I'll try to write something anyway :) giving gifts is exciting to me, first I take my time to think, I observe the ones who are going to receive gifts, then I go shopping and try to chose wisely, I buy gifts and wrap them in wrapping paper and I when my sister asks me what she will find underneath the Christmas Tree, I pretend I don't know :) here you have a (short, because my family is not numerous) list of my this year's favourites.

  • książki. statystyki głoszą, że w ubiegłym roku 60% Polaków nie przeczytało żadnej książki, dlatego dbam o moją rodzinę!
books. according to the statistics, 60% of Poles didn't read any book last year. that's why I take care of my family!


  • kosmetyki. z jednej strony praktyczne, z drugiej - mogą być bardzo oryginalne! w wielu sklepach można znaleźć ładnie opakowane świąteczne zestawy. mamie kupiłam zestaw do pielęgnacji paznokci z firmy Obey Your Body, mam taki sam zestaw, uważam, że jest świetny! bardzo podoba mi się polerka do paznokci, która wygładza nierówności i nadaje połysk.
cosmetics. on the one hand they're practical, on the other hand - they can be original! many shops offer nicely wrapped gift sets. I've bought a nail care kit by Obey Your Body for my mum and I have one too, I think it's great!

źródło: www.1giftsuk.com

  • herbata. w tym roku moja rodzina zamiast słodyczy dostanie herbatę, ale taką kupowaną na wagę, zawiera więcej przeciwutleniaczy niż torebkowa, i tak dalej, poza tym elegancko wygląda i ładnie pachnie ;)
tea. this year my family is going to receive tea instead of sweets, but it's tea from a tea shop, not just tea bags. it contains more antioxidants and so on, it looks elegant and smells good ;)






a na koniec moja subiektywna lista prezentów (szkoda, że Mikołaj nie czyta tego bloga!). najbardziej ucieszyłabym się, gdybym pod choinką znalazła...

and here's my wishlist (it's a pity that Santa Claus doesn't read my blog!). I'd be really happy if underneath the Christmas tree there was...

  • ciepły sweter, bo strasznie marznę, a mój królewski płaszcz ma wycięcie pod szyją. bardzo podobają mi się dwa swetry z Mango, zwłaszcza ten drugi, ale niestety nie ma go w całym mieście. dziś sprezentowałam sobie ten pierwszy, bo znalazłam w skrzynce mailowej bardzo miłą niespodziankę, zniżkę -40% do Mango!
a warm jumper, because I often feel cold, and my "royal coat" doesn't cover my neck. I like two jumpers from Mango, especially the second one, unfortunately it's not available in my city. today I bought the navy blue one because I had found a discount coupon to Mango in my mailbox yesterday, 40% off!
[KLIK]
[KLIK]

  • książkę, bo choć rzadko je kupuję, najprzyjemniej trzyma się w rękach własny egzemplarz. najlepszym przykładem jest siedem części Harry'ego Pottera, wszystkie już trochę zaczytane, ale od lat dumnie stoją na półce. poza tym taki prezent skłania do przeczytania książki, po którą być może nigdy by się nie sięgnęło.
a book. I rarely buy books, but I like holding my own books in hand when I read. the best example is "Harry Potter", there have been all the seven books on my bookshelf for a couple of years, all of them are a bit worn-out, but I still love them. moreover, such a gift makes you read a book you would perhaps never read.

  • niespodziankę! :)
a surprise! :)
  • tak sobie myślę, że fajnie byłoby dostać skarpety w łosie.
and I think to myself... it would be great to get a pair of socks with a moose pattern.

pewnie macie już wszystkie prezenty? ja też, to chyba najwyższa pora! jeszcze tylko zapakować i czekać niecierpliwie na Wigilię! co kupiłyście swoim bliskim, a co chciałybyście dostać?

I suppose you already have bought all the gifts, haven't you? me too, it's high time! now I only have to wrap them and I'll wait impatiently for the Christmas Eve! what have you bought for your relatives and what would you like to get?


+ moja nowa ulubiona piosenka!
+ my new favourite song!



sobota, 14 grudnia 2013

kiedy robi się zimno [when it gets cold]

w ramach walki z zimnem i zimową monotonią (a także w ramach przedświątecznej obniżki cen) upolowałam w Zarze piękny czerwony płaszcz, który w kręgu moich znajomych zyskał już przydomek królewskiego płaszcza. królewski płaszcz jest królewski! wahałam się przed zakupem, ale już od pierwszego dnia wiem, że to był świetny pomysł! jest mi ciepło mimo dużego wycięcia na szyi, mam też wrażenie, że czerwony dodaje mi energii i pewności siebie. poza tym uważam, że płaszcze z Zary są naprawdę dobre, bo od czterech lat mam jeden jesienno-zimowy i jeden wiosenny tej marki. warto polować na przeceny, bo za żaden z tych płaszczy nie zapłaciłam więcej niż 200 zł.

in order to fight with the cold and winter monotony (and thanks to price reductions) I bought in Zara a beautiful red coat, which has already got a nickname among my friends: the royal coat. I was a bit doubtful before buying it, but since the first day I wore it I know it was a great idea! I feel warm (in spite of the neck-line). I have the impression that red gives me more energy and self-confidence. also, I think coats from Zara are really good, I've had an autumn coat and a trench coat from Zara for four years. I recommend you to wait for sales because none of my coats cost more than 200 PLN (about 50 EUR).

źródło: zara.com

źródło: zara.com

źródło: zara.com

ale nie można przecież kupować płaszczy za każdym razem, kiedy jest zimno, szaro i mamy ochotę poprawić sobie humor. stąd też pomysł na grzane piwo! po raz pierwszy piłam je w Salvadorze, jednym z wrocławskich pubów, a potem zaczęłam robić je sama w domu. jest słodkie, gęste i pachnące. być może znacie już ten albo inny przepis, ale może są też osoby, które (tak jak ja wcześniej) kojarzą grzane piwo tylko z dodatkiem syropu malinowego. tak czy inaczej, warto wypróbować ;)

but we can't buy coats every time it's cold and we want to boost our mood. therefore, here's my idea for mulled beer! I drank it for the first time in a pub in Wrocław named Salvador, then I started preparing it at home. it's sweet, thick and smells great. you may know this or another recipe, but maybe there are people who only add raspberry syrup (like I did before). anyway, it's worth a try ;)


NIEZBYT SKOMPLIKOWANY PRZEPIS NA GRZANE PIWO
NOT TOO COMPLICATED RECIPE FOR MULLED BEER

źródło: moderntasteblog.blogspot.com


  • 0,5l piwa/ 0,5 litre of beer
  • plasterek pomarańczy/ an orange slice
  • syrop malinowy/ raspberry syrup
  • goździki/ cloves
  • cynamon/ cinnamon
uwaga, trudne w wykonaniu: gotujemy wszystko razem :)
attention, the method is difficult: cook all the ingredients together :)

jaki jest Wasz ulubiony zimowy napój bądź ulubiony przepis na grzane piwo?
what's your favourite winter drink or your favourite recipe for mulled beer?


+ piosenka na dziś (jeszcze nie świąteczna):
+ a song for today (not a Christmas one yet):


piątek, 10 maja 2013

małe szaleństwo zakupowe [little shopping spree]

czy u Was też temperatura skoczyła tak nagle, że prawdziwa wiosna trwała może trzy tygodnie? jeszcze miesiąc temu nosiłam kozaki, a teraz wypadałoby włożyć sandałki. trochę mi to nie na rękę (lubię marudzić!), bo tydzień temu kupiłam popularne od jakiegoś czasu lordsy. wybrałam cudem znaleziony model ze złotymi noskami z Parfois, bo czarne lordsy z Zary, które wypatrzyłam wcześniej w internecie, były już wyprzedane.

has the temperature risen so abruptly in the places where you live that the real spring lasted only three weeks? a month ago I had to wear high boots and now it's high time to wear sandals. I'm not really happy about it (I like complaining!) because I bought new shoes last week - loafers, this model has been popular for some time. I found this pair in Parfois, unfortunately the ones I had seen earlier on Zara website were already sold out.

źródło/ source: parfois.com

źródło/ source: zara.com


jestem zachwycona wyglądem tych butów, ale zdążyły mnie już obetrzeć do tego stopnia, że poczułam się jak fashion victim. mam wielką nadzieję, że to tylko dlatego, że są nowe i wkrótce będzie lepiej.

I'm delighted with this shoes but they've already rubbed on my feet so much that I felt like a fashion victim. I hope it's only because they're new and they'll get more flexible soon.

muszę przyznać, że nie zwracałam wcześniej specjalnej uwagi na lordsy, ale niedawno tak się akurat złożyło, że potrzebowałam czarnych butów na wiosnę, bo żadnych nie miałam - torby zresztą też nie (duży błąd). na pewno wiecie, że najtrudniej znaleźć coś prostego i klasycznego - na niemalże każdych czarnych butach były jakieś ćwieki, cekiny, kokardy. te z Parfois mają złoty nosek, ale uważam, że wyglądają elegancko. kupiłam też czarną torbę, to chyba trochę nienowoczesne, ale lubię mieć buty i torbę w tym samym kolorze.

I must say I hadn't paid too much attention to loafers earlier, but recently I've decided to buy black shoes that I could wear in spring, because I didn't have any. in fact I had neither black shoes nor a black bag (big mistake). you probably know that it's quite difficult to find something simple and classic - there were flowers, studs, sequins on all the shoes! the ones I bought have golden toecaps but I think they look elegant. I bough a black bag too, it may be a bit obsolete but I like having shoes and bags in the same colour.

źródło/ source: zara.com

źródło/ source: zara.com

najważniejszym kryterium przy wyborze torby jest dla mnie pojemność, bo dziwnym trafem zawsze mam ze sobą mnóstwo rzeczy. ta jest całkiem spora :) zupełnym przypadkiem zwróciłam uwagę na perfumy z Zary - nigdy nie spodziewałam się, że mogą ładnie pachnieć, ale są super! lekko słodkie, przyjemny zapach na lato, cena też przyjemna - 30 złotych. skusiłam się jeszcze na kolczyki z Parfois, uwielbiam ich drobiazgi.

the capacity is the most important factor to me, funnily enough I always have plenty of things with me. this one is quite big :) by accident I noticed Zara perfume - I had never expected it could smell good, but it's great! a bit sweet, a nice fragrance for summer, its price was nice too - 30 PLN, something like 7-8 euro. by the way I got tempted by Parfois earrings, I love their trinkets.



a oto pierwsza rzecz, którą wyciągnęłam z szafy babci! to duża, kwadratowa chusta (wymiary: 1x1m). wiele dziewczyn robi tak od dawna, ale jakoś nigdy nie byłam przekonana do noszenia babcinych ubrań - mimo jej licznych zachęt i chęci obdarowania mnie i mojej siostry miliardem swetrów.

and here's the first thing I took from my grandma's wardrobe! it's a big scarf (measurements: 1x1m). many girls have been doing it for a long time but I was never convinced of wearing grandma's clothes - in spite of her numerous incentives an willingness to give me and my sister a billion of jumpers.







i na koniec nowe odkrycie muzyczne! bardzo rzadko oglądam talent shows, wyjątek uczyniłam dla pierwszej edycji The Voice of Poland, drugiej nie oglądam, ale posłuchałam paru nagrań w internecie i zachwyciła mnie Natalia Nykiel! dlatego jutro wieczorem grzecznie siądę przed telewizorem i będę oglądać!

and finally - my new musical discovery! I hardly ever watch talent shows, I made an exception for the first edition of The Voice of Poland, now I don't watch the second one, but I've listened to a few recordings on the Internet and I'm in love with Natalia Nykiel's voice! that's why tomorrow I'll be sitting obediently on front of TV and waiting for her performance!


piątek, 14 października 2011

Stradivarius na jesień

jak już pewnie zauważyłyście, systematyczność, przynajmniej jeśli chodzi o bloga, nie jest moją mocną stroną. chociaż o czym tu pisać, jeśli wszystkie dni są do siebie podobne, wypełnione prawie w całości siedzeniem w szkole lub nad książkami, a resztę wolnego czasu zżerają facebook, kwejk i tym podobne? rzadko mi się zdarza porządne ogarnięcie. dzisiaj też nie ma żadnego ogarnięcia, wczoraj wróciłam z wycieczki klasowej (Praga i Wiedeń, niedługo wrzucę jakieś zdjęcia, zwłaszcza z Wiednia, bo jestem zachwycona!) i dziś odpoczywam w ciepłym łóżeczku. przejrzałam już kwejka i różne plotkarskie serwisy, zajrzałam na stronę Stradivariusa i proszę, już mam o czym pisać! znalazłam kilka ślicznych rzeczy, które kupiłabym od razu, gdybym była akurat w sklepie i miała wystarczającą sumę pieniędzy.


  • koszule i bluzki
bardzo lubię luźne koszule i bluzki, które można włożyć w spodnie/spódnicę. od jakiegoś czasu kupuję w zasadzie tylko rzeczy, które da się tak nosić. doświadczenie mówi mi, że luźnych koszul nigdy za wiele, bo najchętniej nosiłabym je codziennie, zwłaszcza te gładkie i w zgaszonych kolorach.


[KLIK] 69.90, 100% bawełny


[KLIK] 69.90, 100% wełny


[KLIK] 44.90
mam już coś takiego/bardzo podobnego w kolorze turkusowym. ta fuksja strasznie mi się podoba, ale jeszcze chętniej kupiłabym bluzkę w kolorze nude. mało mam rzeczy w tym kolorze, a strasznie mi się on podoba.

  • spodnie

[KLIK] 89.90
mam już jedną parę workowatych spodni (chociaż wolę określenie baggy ;)), ale tak mi się spodobały, że nie wyrzuciłabym z szafy kolejnych ;) poza tym cena jest rewelacyjna. ciekawe tylko, jak te spodnie wyglądają w rzeczywistości.


  • naszyjniki
 
 [KLIK] 29.90

[KLIK] 39.90

po prostu piękności :> mam nadzieję, że żadna z koleżanek jeszcze takiego nie ma!

już niedługo trzeba będzie włożyć kozaki :< nie znoszę pochmurnych i deszczowych dni. z drugiej strony cieszy mnie perspektywa zbliżającej się zimy i padającego śniegu. zmienię zdanie, gdy tylko będę musiała przedrzeć się przez potworne korki, żeby dojechać do szkoły ;)





 coooraz bliżej święta :>

[kwejk.pl]


w przyszłym tygodniu napiszę coś o Wiedniu. i postaram się poczytać Wasze blogi, bo dawno tego nie robiłam.
xoxo!

sobota, 23 lipca 2011

myślenie wakacyjne cz.5, MEGAwakacyjnie!

we wtorek wróciłam z obozu z Lloret de Mar, ale nadal mam problem z powrotem do rzeczywistości (dlatego piszę posta w ostatniej chwili - jutro wyjeżdżam; post jest jeszcze bardziej nieogarnięty niż zwykle, całkowicie pokręcony). to było 9 najlepszych dni mojego życia. fantastycznie się bawiłam. pobudka o 8:30, maleńkie ogarnięcie (ograniczone do wygrzebania jakiegoś ubrania i umycia twarzy i zębów), śniadanie, plaża, obiad, plaża, kolacja, chwila odpoczynku w pokoju, napoje wyskokowe w mniejszych lub większych ilościach, o 23 wyjście do klubu, powrót mniej więcej o 3, przed 4 do łóżka, spać! i tak codziennie. oczywiście nie obyło się bez spania na plaży, a także w pokoju, jeśli pogoda nie dopisywała (a wbrew pozorom było kilka takich dni! w ostatni dzień lało jak z cebra, spałyśmy z dziewczynami cały dzień. za to potem nie spałyśmy całą noc ;)). Hiszpanów w Lloret jak na lekarstwo, najczęściej można ich spotkać za barem w pubie i za ladą w sklepie. wszędzie pełno Polaków, pracują - rozdają na ulicach ulotki i zapraszają do klubów. 90% rozmów z takimi właśnie rozdawaczami ulotek wyglądało tak:
     - hi girls, what are you doing tonight?
     - eee we don't know yet...
     - where are you from?
     - Poland
     - cześć, dziewczyny!
to było naprawdę bardzo zabawne, zwłaszcza pierwszego dnia :) kilka razy zdarzyło się też, że tańczę sobie w klubie, a tu nagle słyszę, jak blisko połowa tańczących zaczyna skandować: Polska! Polska! to było świetne uczucie :)
co tu się dużo rozpisywać. strasznie mi brakuje tego luzu, w domu jest jednak inaczej. kiedy zaraz po powrocie weszłam do mojego pokoju, w którym na dodatek pod moją nieobecność rodzice przestawili łóżko, miałam ochotę rozpłakać się i krzyknąć: ja tu nie mieszkam! chcę do Lloret! dalej nie mogę się ogarnąć, bujam się po domu, do tego jestem lekko przeziębiona.
aparat fotograficzny wyjęłam z torby tylko raz. któregoś dnia od rana padało, a mnie było strasznie smutno, że przecież jestem w Lloret, a siedzę w (dość małym) pokoju hotelowym, nie mam co robić, chcę iść na plażę! po południu poszłam z koleżanką na spacer, oblazłyśmy pół Lloret, bez przekonania zrobiłam kilka zdjęć, a potem wyszło słońce, więc pognałyśmy do hotelu po stroje i na plażę :)


plaża w pochmurny dzień. w słoneczne dni byłam zajęta wylegiwaniem się na niej i nie w głowie mi było bieganie gdziekolwiek z aparatem, a już zwłaszcza na jakiś podest, żeby uchwycić całą plażę (zdjęcia zrobiłam przy pomniku żony rybaka, na tym cypelku po drugiej stronie jest taki śliczny zameczek)




zameczek z bliska... (a tak w ogóle to jest posiadłość prywatna wybudowana w 1935 roku, żaden tam zameczek)


... i widok w przeciwną stronę - na tym cypelku naprzeciwko jest pomnik żony rybaka :)



a to żona rybaka. trzeba złapać za prawą stopę i pomyśleć życzenie. spełnia się!
(zdjęcie jest oczywiście z internetu, w taką pogodę nie nosiło mnie nigdzie, szłam na plażę i odsypiałam :))


jeszcze dwa widoczki:



ratusz leży prawie na plaży. w życiu bym nie powiedziała, że to ratusz, dopóki nie zobaczyłam tabliczki! (plaża to nie to pomarańczowe, to jest jakiś tartan, plaża jest w lewo)


pomnik ludzi tańczących sardanę (tradycyjny taniec kataloński), jest nawet wspomniany na wikipedii!


i na deser prawdziwe cudeńko, po prostu wisienka na torcie! kościół modernistyczny :)



to by było na tyle moich popisów fotograficznych. gdy tylko wyszło słońce, aparat wrócił na dno walizki :)
polecam klub Tropics, ZOO (rewelacyjne drinki, mmmmm black russian <3), a także picie na plaży - po zmroku jest bardzo nastrojowo, ale w zasadzie każda inna pora też jest w porządku (przetestowane: wschód słońca, wczesne popołudnie - jakaś piętnasta, szesnasta, a także wczesny wieczór, czyli około dwudziestej pierwszej).
i jeszcze jedno: ta głupia piosenka mówi prawdę! ¡la gente está muy loca! szczególnie Niemcy urządzający beach party o świcie. lubię takich świrów :>




przed obozem w Hiszpanii byłam też w Sanoku, ale ten wyjazd wydaje mi się taki blady w porównaniu z Lloret...

kilka zdjęć z Rynku:






wiecie, co jest najbardziej urocze? to, że między budynkami widać góry :)



zamek w Krasiczynie





i drzewko spełniające życzenia. to też mi się spełniło i przysięgam, że już nigdy nie będę się śmiać z takich rzeczy ;)


i jeszcze dwie cerkwie wypatrzone po drodze, na widok których obudziła się moja ciekawość poznawcza. niestety obie są, ekhem, dość zabytkowe i chyba rzadko odwiedzane. w każdym razie pocałowałam klamkę.





zmęczenie i nieogarnięcie swoją drogą, ale dzień po powrocie z Lloret poszłam na zakupy.
  • torba, Parfois, 150 zł
wygląda mi na pojemną, mam nadzieję, że zmieszczę do niej wszystkie książki i inne pierdoły, które zawsze zabieram do szkoły.


pasuje do oksfordek i paska, jest troszkę jaśniejsza :) przydałyby mi się jeszcze szpilki w kolorze nude, od dawna sobie o takich marzę.


  • maseczki Efektima, 2,70 zł każda (Rossmann)


od lewej: nawilżająca (z wyciągiem z arbuza), oczyszczająca (z wyciągiem z nagietka) i peel-off (z wyciągiem z grejpfruta). oczyszczającą i nawilżającą bardzo polecam, stosuję od dawna, a peel-off kupiłam po raz pierwszy. do nawilżającej prezent, kuracja antycellulitowa.


  • rolki! nie wrzucam zdjęcia, rolki jak rolki. pojeździłam chwilę w środę, może pół godziny, bo późno wróciłam z zakupów i chciałam zdążyć na film w tvn. a w czwartek i wczoraj lało bez przerwy cały dzień. dziś na szczęście jest słonecznie, dlatego... kończę posta i lecę na rolki! :>

i jeszcze jedno: Kasia Tusk ma taką samą czerwoną spódniczkę jak ja! [KLIK] ale nie, nie odgapiam, wydaje mi się, że miałam ją pierwsza. zresztą nieważne ;) tylko ja noszę ją niżej i dzięki temu wydaje się dłuższa. przetestowałam w Hiszpanii, rewelacyjna! i wcale nie trzeba być tak chudym jak Kasia Tusk, żeby ładnie w niej wyglądać :) a miałam poważne obawy, bo to niby obcisłe i niekorzystny fason.







+ kiedyś było w jakiejś reklamie, prawda? idei?



idę na te rolki bo mi słońce zniknie!
xoxo