ostatnio przejrzałam parę blogów o tematyce kulinarnej, jednym z fajniejszych jest TEN. Boże, od samego patrzenia zrobiło mi się tak przyjemnie, myślałam, że rozpłynę się z rozkoszy przed komputerem! aż zachciało mi się wypróbować jakiś przepis, a okazja szybko się znalazła - Dzień Matki. trudno było wybrać, którą z tych pyszności przygotować, ale kierowałam się poziomem trudności (nie oszukujmy się, mistrzem kuchni to ja nie jestem). padło na muffinki :)
PRZEPIS NA MUFFINY CZEKOLADOWE Z CZEKOLADĄ
(inspiracja + niewielkie modyfikacje)
- 1,5 szklanki mąki
- 2 łyżki kakao (użyłam Wedlowskiego, pyszne!)
- 1/2 szklanki cukru
- 1/3 szklanki oleju
- 1/4 szklanki mleka
- 2 jajka
- łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta sody (pominęłam, nie miałam w domu, ale nie dodawałam więcej proszku. wciąż mam w pamięci cierpki smak poprzednich muffinek)
- w przepisie są jeszcze maliny, w końcu mają być babeczki kakaowe z malinami, ale w mojej wersji są to muffinki czekoladowe z czekoladą! dodałam 12 kostek posiekanej mlecznej czekolady Wedla.
- wymieszać w jednej misce suche składniki (przesiałam je przez sito, żeby nie było paskudnych grudek z mąki) i posiekaną czekoladę
- w drugiej misce wymieszać mokre składniki
- dodać mokre składniki do suchych, ale nie mieszać zbyt dokładnie (hm, w przepisie jest podana trochę inna kolejność, to znaczy mąkę dodaje się dopiero do wymieszanych suchych i mokrych składników. nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale muffinki się udały. moja ignorancja jest zapewne przerażająca!)
- piec przez 15 minut w temperaturze 180 stopni
po zmieszaniu składników powstała rozkoszna maź o intensywnym kolorze i jeszcze intensywniejszym zapachu czekolady. piekłam w tych samych foremkach, co poprzednio (są dość spore) i wyszło mi 12 sztuk. na którymś z blogów podpatrzyłam pomysł, żeby foremki wykładać pergaminem, a że nie mam papilotek, to tak właśnie zrobiłam i posmarowałam je lekko tłuszczem. to był świetny pomysł, bo rozpuszczona czekolada przykleiłaby się do dna metalowej foremki i żegnaj, zgrabna muffinko! poza tym duży plus, choć sprawa prozaiczna: nie trzeba męczyć się z myciem foremek :)
nie bawiłam się w dekorowanie, po wyjęciu z pergaminu ułożyłam muffinki na talerzu i posypałam cukrem pudrem. do tego mała różyczka z ogródka i prezent gotowy!
naprawdę bardzo polecam ten przepis. muffinki po prostu rozpływają się w ustach, i te kawałki czekolady... niesamowicie intensywny smak. ciasto nie jest jednolite, tylko takie... chropowate, widać w nim lekkie grudki. po prostu wyśmienite, niebo w gębie. już wiem, skąd czerpać inspiracje! muszę tylko pamiętać, żeby mierzyć siły na zamiary ;) może niedługo znów zaprezentuję Wam coś pysznego, tym bardziej, że już niedługo będą truskawki! podobno już są, ale jeszcze nie jadłam świeżych truskawek tej wiosny, tylko mrożone, których mama przygotowuje całkiem spore ilości na jesień i zimę, chwała jej za to!
ah, rozmarzyłam się. tymczasem zmykam do nauki. do wystawienia ocen zostały 2 tygodnie i 2 dni.
+ mała porcja Placebo, które codziennie towarzyszy mi przy bieganiu:
o tak, blog Asi (ciastko z marzeń) jest niesamowicie smakowity. I cieszę się, że Cię zainspirował, bo mnie też, tylko akurat z innym przepisem. Muffinki wyglądają smakowicie!
OdpowiedzUsuńI dziękuję za wizytę na moim drugim blogu.
Pozdrawiam ciepło i gratuluję zdanych egzaminów.
Niedługo wakacje, hm? A pogoda już wakacyjna, przynajmniej u mnie w Łodzi :)
Monika z
www.bentopopolsku.blogspot.com
i
www.efektnimbu.blogspot.com
mufiny czekoladowe - to co lubimy najbardziej! :D musiały być rozkoszne :)
OdpowiedzUsuńPlacebo... mam wielki sentyment :) Battle for the sun jest bardzo energetycznym kawałkiem jak na nich, idealny do biegania. Pozdrawiam ciepło!
ahhhh narobiłaś mi smaku tymi muffinami :D ostatnio ja robiłam, ale w przepisie było podane za dużo proszku do pieczenia + jeszcze mój gazowy piekarnik i nic z nich nie wyszło, ale myślę, że to dlatego, że jak je piekłam to byłam zestresowana, a mój tato zawsze powtarza gotować trzeba z serca, którego przy tych muffinkach mi zabrakło. :P
OdpowiedzUsuńTak dokładnie z Rabbit Heart z piosenki FATM :)to moja najukochańsza piosenka i ten słowa mówią, że jednak moje serce jest kruche i sprawdza się to za każdym razem kiedy poznam kogoś interesującego.
Biegasz? Jak zdobywasz na to motywacje?
2 tygodnie szybko zlecąą :D powodzenia ;*
Girl with one eye - <3 ogólnie cała płyta jest mega :D
OdpowiedzUsuńja się zabieram do biegania już od kilku miesięcy i totalnie nie mam motywacji do tego... ciężko mi, jestem leniem haha :D
ale pyszności! :) muszę kiedyś spróbować sobie takie cuda upiec :)
OdpowiedzUsuń